Witam Was bardzo gorąco i z wielkim uśmiechem zapowiadam swój powrót. Powoli zaczynam spisywać listę postów na wrzesień oraz brać się za lepszą organizację swojego życia. Przyda mi się, zwłaszcza, że za miesiąc zaczynam nową szkołę!
Mam mnóstwo zaległości do nadrobienia na Waszych blogach, nie wiem, czy kiedykolwiek się z tego odrobię, aż boję się zaczynać, haha. Jednak obiecałam sobie, że znacznie ukrócę swoje lenistwo, a to znaczy, że w najbliższym czasie na pewno poodwiedzam Wasze blogi. A dziś mam dla Was post, z którym planowałam jeszcze trochę poczekać, ale aż wychodzę z siebie, żeby napisać Wam o tym tuszu. Także zapraszam do czytania!
Parę tygodni temu chwaliłam się Wam na instagramie, że przyszła do mnie paczka z całą gamą maskar od L'Oreal'a, wśród których była nowość mianowicie Feline, czyli tusz, który ma za zadanie pogrubić i podkręcićć rzęsy, nadając im objętości dzięki drogocennym olejkom zawartym w jego formule.
Jakiś czas temu recenzowałam dla Was jedną z maskar od L'Oreala, jeżeli macie ochotę wrócić się do tego posta to zapraszam.
Opakowanie, tak jak w przypadku reszty tuszy z tej gamy, jest niesamowicie eleganckie i przyciągające wzrok. Myślę, że żadna kobieta nie przeszłaby koło niego obojętnie ;) Silikonowa, wyprofilowana szczoteczka pozwala na idealne wytuszowanie i rozczesanie rzęs, nawet tych najbardziej powyginanych, czyli takich jak moje. Akurat zaczęłam ją testować, kiedy moje rzęsy przechodziły piekło, więc za to, że sobie z nimi poradziła dostaje dodatkowego plusa. Konsystencja jest mokra, przez co na początku testowania bardzo skleja rzęsy, jednak przy nakładaniu drugiej warstwy wszystko pięknie wyczesałam bez tworzenie grudek.
Efekt, jaki można uzyskać dzięki Feline, jest naprawdę spektakularny! Jak dotąd chyba nie miałam drugiej takiej maskary, który by w taki sposób podkręciła moje rzęsy (chodzi mi tutaj o to, że mimo iż są w bardzo złej kondycji to zostały pięknie podkręcone), a pragnę zaznaczyć, że zawsze tuszuje rzęsy w taki sam sposób. Objętości również im nadał, jednak najbardziej imponujące jest wydłużenie. Ostatnio nawet koleżanka z pracy zapytała mnie, czy mam sztuczne rzęsy, czego nigdy nie usłyszałam przy używaniu innej maskary, nawet tej od Eveline, która jak dotąd była moją ulubioną. W ciągu dnia tusz siedzi na rzęsach i zostaje na nich aż do zmycia płynem micelarnym. Dwa dni temu nawet zapomniałam się i brałam prysznic, lejąc sobie wodą po oczach, poza tym, że szczypały (jedyny minus jaki zauważyłam podczas używania tego tuszu, więc uważajcie, jeżeli macie wrażliwe oczy) to nawet się nie rozmazałam.
Moja ocena: 6/5 ;)
Jestem bardzo ciekawa Waszego zdania na temat tego produktu. Miałyście, czy dopiero się na nią czaicie? Podoba Wam się efekt?
Mam ogromną ochotę go wypróbować ! :)))
OdpowiedzUsuńhttp://dreaaammss.blogspot.com/
Ja niestety nigdy go nie miałam :)
OdpowiedzUsuńWidać znakomity efekt ! :)
OdpowiedzUsuńMam czerwoną wersje tego tuszu i ją uwielbiam! :D
OdpowiedzUsuńSuper efekt, kiedyś jej spróbuję :)
OdpowiedzUsuńWow! Ogromna różnica :)
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie i chyba dam się na nią skusić :)
OdpowiedzUsuńnie miałam go nigdy, ale jak dla mnie efekt słaby. pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńCudownie wyglądają Twoje rzęsy po użyciu tego tuszu, efekt wielki;)
OdpowiedzUsuńKupiłam ten tusz. Wszystko ok, fajny efekt. Tylko jest problem ze zmyciem tego tuszu z rzęs-tragedia!
OdpowiedzUsuńKupiłam ten tusz. Efekt -ok. Tylko jest problem ze zmyciem tuszu z rzęs!
OdpowiedzUsuń