Jak uzyskać milion rzęs? Czyli recenzja Volume Million Lashes Extra Black z L'Oreala

Dziś przychodzę do Was z recenzją chyba jednego z najbardziej pożądanych tuszy. Praktycznie w każdym haul'u jaki oglądałam, podczas promocji w Rossmanie, pojawiała się ta maskara. Mowa o chyba najbardziej pożądanym tuszu do rzęs.

Maskara Volume Milion Lasches w regularnej cenie dostępna jest za ok 50 zł. Jest to całkiem sporo, jak na tusz do rzęs. Dlatego, My wszystkie, tak bardzo lubimy promocje, zwłaszcza, jeśli sięgają one nawet -49%. Mam rację? :)

Ja posiadam wersję extra black, dostępne są jeszcze so couture, oraz excess z wersji niewodoodpornych. Opakowanie jest piękne, bardzo eleganckie i zdecydowanie przyciąga ono wzrok. Napisy na nim nie zmywają się. Mieści ono 9,2 ml produktu.

Szczoteczka jest taka, jakie lubię najbardziej - silikonowa. Posiada ono gęsto po rozstawione ząbki, przez co w wygodny sposób możemy wyczesać rzęsy, aby zebrać nadmierną ilość produktu. Jest ona duża, jednak nie na tyle, aby zrobić sobie nią krzywdę.

Przepraszam, za stan moich rzęs. Ostatnio mają ciężkie dni.

Jak widzicie jedna warstwa tuszu delikatnie podkreśla oko, dwie natomiast dają spektakularny efekt. Choć przy drugiej warstwie troszkę je skleja. Nie mam jednak z tym problemu, zawsze po pomalowaniu rzęs jakimkolwiek tuszem wyczesuję je grzebyczkiem z Inglota. Ja tym tuszem maluję tylko górne rzęsy, gdyż zauważyłam, że kiedy dolne rzęsy są nim pomalowane, tusz się kruszy tworząc efekt pandy. 

Na pewno już słyszałyście o tym tuszu, dajcie mi więc znać, jak się u Was sprawdził, a jeśli go nie używałyście, to czy macie na niego ochotę!