Jestem prawie pewna, że gdybym zapytała Was, z jakiego kosmetyku kolorowego nigdy byście nie zrezygnowały, zdecydowana większość napisałaby o tuszu do rzęs. To od niego właśnie zaczynała się moja przygoda z makijażem i trwa ona do dziś ;) Przetestowałam przeróżne tusze a ten, który niedawno wpadł w moje łapki, szczególnie mnie zainteresował. Mowa o tuszu wydłużająco-pogrubiającym z Pierre Rene.
Ta mascara pojawiła się w ulubieńcach czerwca, jednak uznałam, że, mimo wszystko, należy jej się osobny post. Opakowanie, jak widzicie, jest duże i kwadratowe, wykonane z delikatnie chropowatego materiału. Trzymanie szczoteczki nie jest najwygodniejsze, jednak można się do niego przyzwyczaić.
Napisy z opakowania nie ścierają się, co mnie cieszy, ponieważ bardzo nie lubię pokazywać Wam kosmetyków, które są zdezelowane, niestety, nie zawsze mam na to wpływ.
Szczoteczka jest długa i smukła, może na początku przerazić posiadaczki małych oczu. Jest nieco większa od tuszu z L'Oreal'a So Couture, wiem, że większość z Was używa tej mascary, więc mam nadzieję, że będziecie umiały sobie porównać ich wielkości.
Konsystencja tuszu jest mokra, może delikatnie posklejać rzęsy i trzeba się trochę napracować, przy malowaniu, jednak mnie efekt końcowy bardzo się podoba. Szczotka nabiera odpowiednią ilość tuszu, nic z opakowania nie wypływa, i tym samym nie brudzi go.
Producent gwarantuje Nam pogrubione i wydłużone rzęsy, bez grudek i efektu sklejania. Wydłużone? Są! Pogrubione? Jak najbardziej! Grudki pozostawia, jednak można je bez problemu wyczesać, nie jest to nic skomplikowanego. Dwie warstwy dają przepiękny wachlarz rzęs. W ciągu dnia mascara się nie osypuje.
Wspomnę Wam jeszcze o demakijażu, ponieważ uważam, że jest to kwestia dosyć istotna: zmywałam go rękawiczką Glov na zmianę z płynem do demakijażu dwufazowym z Lirene. Tusz kruszy się na rzęsach i bardzo delikatnie z nich odchodzi, jednak warto po demakijażu przetrzeć jeszcze oczy płynem micelarnym, ponieważ małe kawałeczki tuszu mogą gdzieniegdzie pozostać. Raz wzięłam też prysznic nie robiąc demakijażu wcześniej i kiedy woda dostała się na rzęsy, tusz potokiem spłynął z mojej twarzy i bardzo szczypał w oczy. Dlatego radzę Wam najpierw robić demakijaż, albo po prostu nie polewać twarzy wodą, uczucie szczypiących oczu nie należy do najprzyjemniejszych. Do kupienia np na Ladymakeup za 19.99 zł.
Jak Wam się podoba efekt na rzęsach? Jakich obecnie tuszy do rzęs używacie?
Faktycznie efekt daje bardzo ładny :)
OdpowiedzUsuńNawet spoko efekt.
OdpowiedzUsuńEfekt rewelacyjny ! osobiście nie testowałam tego produktu, ale widzę - że jest świetny. :)
OdpowiedzUsuńEfekt bardzo mi się podoba. Jednak te opakowanie jest fuj :D
OdpowiedzUsuńNa szczęście tu nie o opakowanie chodzi :D Pewnie przeszłabym koło niego obojętnie, gdybym go znalazła na sklepowej półce, właśnie przez opakowanie.
Usuńmiałam, jednak zdecydowanie bardziej wolę tusze z loreal ;)
OdpowiedzUsuńPorcelainDesire
A jak Ci się sprawdził?
UsuńBardzo ładnie wygląda na rzęsach. Ja marki nie znam osobiście ;)
OdpowiedzUsuńNie obiła Ci się nigdy o uszy? Nie chce mi się wierzyć, że nie słyszałaś o ich podkładzie Skin Balance! :)
UsuńZaciekawił mnie ten tusz :) prezentuje się świetnie.
OdpowiedzUsuńMiałam go, efekt był mega, jednak dla mnie był za mokry, nie umiałam nim pracować.
OdpowiedzUsuń