13:37:00

#4 MÓJ PIERWSZY RAZ Z TUSZEM Z WET N WILD MEGALENGTH MASCARA

Kolekcjonowałam kiedyś tusze do rzęs. Nie żartuję. Miałam ich całe mnóstwo codziennie inny, po kilka opakowań otwartych, na promocjach kupowałam zapasy, które później i tak otwierałam bo "nie mogłam się już doczekać". Głupie, co nie? Teraz mam otwarte jedno opakowanie, a z kolejnym czekam, aż to pierwsze zgęstnieje, bardzo lubię taką konsystencję tuszu, a jeszcze bardziej lubię, jak najpierw nałożę na rzęsy ten pierwszy, żebym świeżym produktem przeczesywać rzęsy i idealnie je rozdzielić. Sprawdza się to super! Dziś chciałabym Wam zaprezentować tusz, który idealnie rozczesuje rzęsy, jako ten drugi, ale też solo. Ciekawe? To zapraszam.



Markę Wet n Wild mam na oku już od dłuższego czasu. Wiecie, jak uwielbiam ich czerwoną matową pomadkę, pisałam Wam o niej kilka dni temu. Zresztą, nie tylko o niej. Pojawił się cały wpis o moich ulubionych pomadkach na sezon jesienno-zimowy.


Wracając do tuszu. Usłyszałam kiedyś o nim dobre opinie na youtubie i postanowiłam wypróbować. Nie kosztował dużo, ok 10 zł w Naturze, więc przy okazji najbliższej wizyty trafił do koszyka. To, co mogę powiedzieć o samej szczoteczce: jest mała, zgrabna i, oczywiście, silikonowa. Napisy z opakowania się nie ścierają. Zaczyna się nieźle ;-)


Konsystencja jest bardzo dziwna, nie spotkałam się z podobną, przy okazji testowania żadnego innego tuszu. Tusz jest cały czas mokry, a przy tym nie skleja rzęs. Na szczoteczkę nabiera się bardzo mała ilość produktu, dzięki temu unikniemy efektu posklejanych rzęs. Tak naprawdę, to po miesiącu stosowania, mam wrażenie, jakby tuszu już nie było w opakowaniu, nie da się nim budować warstw, cały czas będzie dawał bardzo delikatny efekt delikatnie unoszonych i czarnych rzęs. Idealnie je rozczesuje, dlatego nadaje się jako "ten drugi" w duecie z gęstszym tuszem.



A tak wyglądają rzęsy po jednej i dwóch warstwach tuszu. Jeżeli lubicie taki efekt, to może się Wam spodobać. Jednak nie jest to tusz, którym dwa razy pomalujecie rzęsy i otrzymacie taki efekt, jak na pierwszym zdjęciu. Trzeba nim chwilę popracować. Mnie się podoba, jednak sięgam po niego tylko wtedy, kiedy wiem, że mam czas i mogę się pobawić przy tuszowaniu. W ciągu dnia nic się z nim nie dzieje, może się jednie trochę odbijać na powiekach, jeżeli nie macie bazy ani cieni. Moje powieki są tłuste i czasami co nieco lubi się na nich odbić, jeżeli są "gołe". Chociaż na co dzień wolę bardziej teatralny efekt na rzęsach tak ten tusz jest fajną odmianą, bardziej naturalną.


Jak Wam się podoba? Testowałyście coś z Wet n Wild?

11 komentarzy:

  1. Pierwszy raz spotykam się z tym tuszem, podoba mi się ta szczoteczka

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie jednak zbyt delikatnie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałam jeden tusz do rzęs z Wet n wild, taki gruby, fioletowy, nie pamiętam jak się nazywał. Był bardzo zły :)

    OdpowiedzUsuń
  4. taki naturalny efekt, a z marki nic nie miałam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zupełnie nie znam tego tuszu do rzęs.

    OdpowiedzUsuń
  6. Efekt nie dla mnie, ale brwi jakie piękne <3

    OdpowiedzUsuń
  7. A jednak sie odbija , szkoda u mnie to wada nie do przeskoczenia :(

    OdpowiedzUsuń
  8. wolę zdecydowanie mocniejszy efekt :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo naturalny efekt. Moim ulubieńcem od kilku miesięcy jest tusz Hean z odżywką do rzęs.

    OdpowiedzUsuń

dziękuję za każdy komentarz:)
nie reklamuj się-wchodzę na bloga każdego komentującego
obraźliwe komentarze nie będą tolerowane
przyjmuję krytykę KONSTRUKTYWNĄ
nie uznaję "obserwuje i liczę na rewanż"
na pytania odpowiadam pod komentarzem

Copyright © Kamila Gastoł Makeup , Blogger